poniedziałek, 28 lipca 2014

Szpital w Niemczech czyli mój pobyt po porodzie

Uhhh kolejny upałny dzień za nami. Od tego gorąca od samego rana było mi słabo i kręciło mi się w głowie. Na całe szczęście mój mały po paru dniach marudzenia dzisiaj prawie cały czas spał. 
Troszeczkę mieliśmy problem z zaśnięciem na noc ale tragedii nie było i po 35 min mogłam już pójść do meża :-)
W tym poście chciałabym wam opowiedzieć o moim pobycie w szpitalu po porodzie.

Po porodzie wystąpiły u mnie komplikację ( rana po odklejeniu łożyska nie chciała się zasklepić i doszło do krwotoku. Straciłam ponad pół litra krwi) dlatego nie mogłam od razu jechać na salę obserwacji. Dopiero po 5 tam trafiłam (Erik ur. 3:45) tam z mężem zachwycaliśmy się naszym cudem. Przyszła do nas położna i zrobiła pierwsze zdjęcie z naszym skarbem. Po ok 1,5 godz. Przewieźli mnie do pokoju.
W Niemczech na porodówce pokoje są max. dwuosobowe. ( za dopłatą można mieć pokój jednoosobowy lub rodzinny gdzie mąż może być z wami). Zabrali mi małego na wstępne badania. Ja w tym czasie chciałam już wstać bo czułam się całkiem dobrze. (Na Boga! Jakbym w tym momencie wiedziała, że straciłam tyle krwi to w życiu bym nie wstała jeszcze!) Przy pierwszej próbie pójścia do łazienki musiała być moja prowadząca lekarka. ponieważ musiała sprawdzić ilość krwi no i przypilnować, żebym się nie przewróciła.
Całe krocze mnie bolało a robienie siusiu piekło bardzo ( musiałam zostać zacewnikowana po porodzie a do tego byłam szyta ponieważ mój synuś wymyślił sobie, że będzie wychodził z rączką przy główce no i popękałam) Lekarka stwierdziła, że wszystko okay więc poprosiłam męża, żeby pomógł mi się przebrać w koszulę nocną. Ze względu na to, że mój poród był bardzo ekspresowy nie było czasu na przebranie się i musiałam rodzić tak jak dotarłam do szpitala tylko spodnie mi ściągnęli.
Synka dostałam dosyć szybko. Nie wiem może trwało to wszystko 15 min. Wtedy mogłam go po raz pierwszy przystawić do piersi. Do tego przysłali do mnie pielęgniarkę, która mi pokazała jak to robić. Erik jednak przez pierwszy dzień nie bardzo był zainteresowany jedzeniem a do tego za bardzo nie potrafił ciągnąć.
Pokój dzieliłam z jedną bardzo miłą Rosjanką, która od razu zauważyła, że jestem polką i świetnie się dogadywałyśmy. Niestety po południu już wychodziła do domku i zostaliśmy z Erikiem sami. Mąż też pojechał do domu się przespać i zająć naszą sunią, która tak na marginesie obchodziła urodziny :-)

Jak wygląda pokój ?

Ja się szczerze troszkę czułam jak w hotelu. Jak już wspomniałam w pokoje są 2 osobowe. Każdy z nich ma osobną łazienkę z ubikacją (obok są podkłady poporodowe, podpaski i majtki jednorazowe) umywalkę i prysznic. W pokoju znajdziemy orgomną szafę z dwoma sejfami, komodę, przewijak na ścianę ( w przewijaku są pieluszki jednorazowe, pieluchy tetrowe, ręczniki dla dzieci i szpitalne ubranka) stolik i dwa krzesełka gdzie podają śniadanie. Dwa łóżka i dwa stoliczki każdy z oddzielnym telewizorkiem (z okazałym zasobem kanałów)radiem i telefonem, którym można zadzwonić po pielęgniarkę lub ona może zadzwonić do Ciebie. W pokoju mieliśmy duże okna które można było przesłonić pięknymi zasłonami.

Jedzenie w szpitalu.

Jedzenie jak to jedzenie za pyszne to ono nie jest jednak każdego dnia przychodziła do nas pani i zbierała zamówienia co chcemy jeść. Na każdy posiłek były 3 dania do wyboru. Co mnie zaskoczyło to mimo karmienia piersią dostawałam bardzo urozmaicone posiłki. Do tego zarówno gotowane jak i smażone.
Pyszne były śniadania. 2 świeżuteńke bułki, dżemy, masło, jogurt i herbata :-)
Herbatkę można było sobie też w każdej chwili przynieść. Na korytarzu stał stół gdzie były termosy z ciepłymi herbatami (owocowa, zwykła czarna i laktacyjna) do tego za darmo można było wziąć butelki z wodą mineralną (bardzo dobrej firmy) do wyboru gazowana lub nie. 

Pokój dziecięcy.

Jak się chciało wyspać w nocy, pójść pod prysznic albo zjeść spokojnie posiłek można było oddać dziecko do pokoju dziecięcego gdzie zajmowały się nim pielęgniarki.
W pokoju znajdowała się dyżurka, 3 stację do przewijania a przy każdej z nich wszystkie akcesoria do przebierania - pieluchy, myjki do podcierania pupci, ubranka itp. a nad każdym przewijakiem znajdował się grzejnik aby maluszkom nie było zimno. Obok było oddzielne pomieszczenie do karmienia piersią.
Tam znajdowały się dwa fotele bujane specjalne do karmienia, gdzie można było wygodnie usiąść opuścić siedzenie, wyciągnąć nogi. Było tam naprawdę przytulnie wisiał obraz Stanisława Wyspiańskiego "macierzyństwo".
Ja z opieki pielęgniarek skorzystałam tylko raz. Mój syn od początku był przylepką i nie chciał spać w swoim łóżeczku więc już w szpitalu spał ze mną. Kiedy poszłam go na karmić ( nie chciałam przeszkadzać babce, która była ze mną w pokoju) padłam na tym fotelu i pielęgniarka zaproponowała mi abym poszła spać a ona przyniesie mi małego na następne karmienie. Byłam tak wykończona, że się zgodziłam. 

Co jeszcze oferował szpital?

Jeśli się chciało można było dostać do pokoju poduszkę do karmienia.
Jeśli mama się zgodziła dziecko dostawało smoczka. Mam go do dzisiaj kiedyś dodam zdjęcie. 
Jeśli nie chciało się karmić piersią zapewniali zrobione już mleko modyfikowane z hippa i podgrzewacz do butelek.
Dostaliśmy kartę z gratulacjami z podpisem położnej i naszymi pierwszymi zdjęciami.
Do każdego łóżeczka była przyczepiona karteczka z danymi dziecka i drugą identyczną dostaliśmy do ręki. Kiedy się oddawało dziecko do pielęgniarek to jeśli pielęgniarka cię jeszcze nie znała wymagała pokazania tej karteczki zanim oddała dziecko.
Oferowana była również sesja zdjęciowa. Jeśli się zgodziło zdjęcie dziecka było wstawione w galerię noworodkową na internetowej stronie szpitala. Tam zamieszczone były też tylko te dane, które się podało.
Jako prezent od szpitala dostawało się jedno zdjęcie z sesji oraz śliniaczek z wyhaftowanym imieniem dziecka. Za dopłatą (wysoką dopłatą) Można było kupić różne przedmioty jak książkę -album, dodatkowe zdjęcia, zdjęcie na płótnie itp. My kupiliśmy cały pakiet ponieważ i tak chcieliśmy zrobić małemu sesję a tak to sesja była darmowa a płaciło się tylko za przedmioty.

Badania:
Badań nie było dużo. Pierwsze było zaraz po porodzie, kiedy to mi małego na te 15 min zabrali. Mnie badali codziennie. Lekarz przychodził pytał się jak się czuję i sprawdzał jak się goję i jak obkurcza się macica. Mały miał jeszcze badanie i USG bioderek a w dniu wypisu drugą kontrolę lekarską a ja badanie ginekologiczne z wyjaśnieniem wszystkich wskazań.
Po badaniu poszłam się spakować odebrałam wypis, książeczkę zdrowia Erika i moją kartę ciąży i mogliśmy jechać do domu. 
Mimo, iż warunki w szpitalu były bardzo dobre, wspaniała opieka i czułam się naprawdę dobrze to byłam niewiarygodnie szczęśliwa kiedy w końcu byliśmy w domu.

A i nie dodałam, że sala porodowa jest wyposażona w bardzo nowoczesne łóżko, które może zmieniać pozycję, stołek porodowy, piłkę, sznur i jest połączona z pokojem z wanną. Ja niestety nie zdążyłam skorzystać z niczego oprócz łóżka. 

Tu zdjęcie ze strony internetowej kliniki w której rodziłam jak wygląda pokój 


Tylko u mnie na szafeczce nie było misia tylko bałagan ^^ 

1 komentarz:

  1. WOW! Faktycznie jak w hotelu. Zazdroszczę takiego wyposażenia pokoju. Ja na opiekę w moim szpitalu nie mogę narzekać, ale daleko nam jeszcze do standardów zagranicznych...

    Pozdrawiam!
    Kolorlove z forum :)

    PS. Dodaję Cię do linków i będę odwiedzać.

    OdpowiedzUsuń