wtorek, 29 lipca 2014

Moja opinia o macie edukacyjnej Fisher Price

Ze względu na to, że mój Erik to okropny maminsynek i cały czas chciałby być na rączkach ciągle szukałam czegoś co by go na chwilę zajęło żebym mogła chociaż posprzątać mieszkanie
a mały bez krzyku zajął się sobą.
Myślałam nad wieloma matami edukacyjnymi ale większość wydawała mi się albo zbyt pastelowa albo zbyt pstrokata albo mało atrakcyjna.

W końcu znalazłam! Mata edukacyjna rainforest od Fisher Price.

Mój synuś od samego początku zachwycił się nią. na początku patrzył tylko na kolorowe światełka i zabawki. Po czasie zaczął ruszać rączkami i uderzać w zabawki teraz paca już świadomie. 

Mata oferuje wiele atrakcji. 
- wszystkie zabawki można zdjać, przyczepić w innym miejscu, dać dziecku w rączkę.
- dwie zabawki to grzechotki - pluszowy Tukan (ulubiona zabawka Erika) i plastikowy słonik. 
- małpka pluszak
-papuga-wiatraczek
- lusterko
- Na górze karuzela z dwóch motylków (niestety sama się nie kręci) i kolorowe światełka które migają.
- 3 muzyczki które w sumie trwają 20 min. 2 ustawienia głośności i 3 ustawienia grania muzyki ( jedną z nich jest muzyka reagująca na ruch więc gra tak długo jak dziecko się bawi)
- Sama mata jest wyposażona w metki (promienie słoneczka) odstający ogon tygryska i szeleszczący liść.

Zarówno ja jak i mój potomek jesteśmy zachwyceni matą. Jedyny minus, że łuki i maszyna od muzyki są dosyć ciężkie więc bałabym się gdyby spadło to dziecku na głowę. Nam się to nigdy nie przydarzyło mimo, że mały w łuki kopie nogami więc jest to stabilne. 

Mata jest na baterie praktycznie wszystkie elementy można wyprać co jest ważne bo mój synuś jeszcze dosyć często ulewa. 

Tu zdjęcie mojego tygryska w dżungli i  filmik z pierwszego użycia :





To chyba na tyle :-) Matę bardzo polecam. Co prawda ja ją dostałam w promocji o prawię połowę taniej ale myślę, że jest warta swojej ceny. 

Pieluszki i chusteczki jakie używaliśmy

Dzisiaj od rana trochę chłodniej ale i tak gorąco.
Mój Eriś właśnie bawi się na swojej macie edukacyjnej więc mamusia ma chwilę czasu :-)

Pierwsze pieluszki używaliśmy już w szpitalu. Niestety nie pamiętam jaka to była firma ale były okay.
Nie przeciekały ale przez pierwsze 3 dni mały też aż tak dużo nie siusiał.
Ze względu na kikucik trzeba było pieluszki wywijać więc pieluszkowanie było trochę utrudnione.

Przed porodem kupiłam paczkę pampersów new baby roz. 1 i babylove roz. 1
 1.Pampers New Baby:
Od początku byłam nimi zachwycona. Bardzo dobrze chłonne, przyjemne dla skóry. Ani razu małego nie odparzyły. Rzepy idealnie trzymały, obrazki były ładne i kolorowe a boki pieluszek ładnie się rozciągały.  Jako bajer jest pasek - wskaźnik wilgoci. Kiedy pieluszka jest sucha jest on żółty a kiedy dzidzia zrobi siusiu barwi się na zielono/niebiesko.
Ja tego w sumie nie potrzebowałam bo i tak po pieluszce czułam czy jest mokra czy nie.
Jedynie przez pierwsze parę dni siusiu wychodziło na ubranka ze względu na konieczność wywijania pieluszki. Po odpadnięciu kikuta to się skończyło.

2. Babylove

Tu znowu produkt firmowy drogerii dm.
Tymi pieluszkami nie byłam zachwycona.  Jako plus mogę podać w miarę ładne kolorowe obrazki z owieczkami i to, że nie przesiąkały. Niestety pieluszki były sztywne i niemiłe w dotyku. Dosyć foliowe.
Również posiadały wskaźnik wilgoci. Mój synuś niestety miał po nich poobcierane ciałko i poodparzaną pupcię więc na tej jednej paczce się skończyło.

Po 3 tygodniach przyszedł czas na rozmiar 2.
Postanowiłam jednak pozostać przy pampersach. Są dla mnie warte swojej ceny.

Tu używałam dwóch rodzajów Pampers Baby-dry i Pampers Premium Care
1. Pampers Baby-dry

Tutaj zachwycił mnie wygląd pieluszek. całe były w zielone kropeczki i posiadały prześliczne obrazki na rzepie jak i na pupci. Były bardzo dobrze chłonne i elastyczne. Nie były tak miłe w dotyku jak Premium Care i niestety mój malutki miał po nich czerwoną pupcię. Nie była odparzona ale zaczerwieniona. Nie posiadały już wskaźnika wilgoci. Ładnie przylegały do pupci. wypadają trochę mniejsze niż Premium Care więc mały szybciej z nich wyrósł. 

2. Pampers Premium Care

To moje ulubione pieluszki. To dokładnie te same pieluszki co pampers new baby roz. 1. tylko o rozmiar większe. Troszkę się zawiodłam, że obrazki są dokładnie takie same jak w jedynkach. Motywy gwiazdka, słonik, tukan. Obrazki ładne ale szału nie robią. Jedyny minus to brak ściągacza nad pupcią przez co jak mój synuś się odpycha nóżkami i przesuwa w górę to pieluszka czasami się zsuwa w dół z pupci i jeśli tego nie zauważę to kupka wychodzi górą. Jednak pieluszki są mięciutkie i nie obcierają.

Od około 1,5 tyg. przeszliśmy na trójki. 
Używam tylko i wyłącznie Premium Care 
Tu tylko zauważyłam, że są dwa rodzaje. Jedne z identycznymi obrazkami jak poprzednie i wskaźnikiem wilgoci i bez wskaźnika ale z innymi obrazkami - piesek, kotek, misiu, kaczuszka, owieczka. Jedne i drugie obrazki są w pastelowych kolorach. 

Raz będąc na badaniu kardiologicznym w szpitalu dziecięcym skorzystałam z szpitalnianych pieluszek. O dziwo były to oryginalne pampersy. Wydaje mi się, że baby-dry roz. 3 
Obrazki były powalająco ładne. Zarówno na rzepie jak i na pupci. Bardzo kolorowe i wesołe. Niestety mój delikatny synuś znowu miał czerwoną pupcię.


Chusteczek używałam tylko dwóch rodzajów ponieważ te które kupiłam jako pierwsze okazały się idealne.
Są to Pampers Sensitive.

Są one mięciutkie idealnie wilgotne - ani nie za mokre ani nie za suche. wyciągając z pudełka ładnie wychodzą pojedynczo. 

Drugie dostałam od teściowej. Szczerze mówiąc byłam mile zaskoczona, że nam coś dała ale niestety okazało się, że jej się te chusteczki nie sprawdziły " a dla małego to przecież wszystko jedno" 

Hipp Baby Sanft ZART PFLEGEND
Tu powiem tylko, że użyłam je może z 3-4 razy. Plusem jest przyjemny zapach (bardzo lubię zapach kosmetyków Hipp) Niestety chusteczki są tak suche, że ciężko nimi wytrzeć pupcie. Do tego są dosyć cienkie i rwące się. 


Bardzo chciałabym wypróbować pampersy Sleep & Play jednak u nas w kraju nie są dostępne. Być może jak przyjadę do Polski to zakupię paczkę na próbę. 



poniedziałek, 28 lipca 2014

Szpital w Niemczech czyli mój pobyt po porodzie

Uhhh kolejny upałny dzień za nami. Od tego gorąca od samego rana było mi słabo i kręciło mi się w głowie. Na całe szczęście mój mały po paru dniach marudzenia dzisiaj prawie cały czas spał. 
Troszeczkę mieliśmy problem z zaśnięciem na noc ale tragedii nie było i po 35 min mogłam już pójść do meża :-)
W tym poście chciałabym wam opowiedzieć o moim pobycie w szpitalu po porodzie.

Po porodzie wystąpiły u mnie komplikację ( rana po odklejeniu łożyska nie chciała się zasklepić i doszło do krwotoku. Straciłam ponad pół litra krwi) dlatego nie mogłam od razu jechać na salę obserwacji. Dopiero po 5 tam trafiłam (Erik ur. 3:45) tam z mężem zachwycaliśmy się naszym cudem. Przyszła do nas położna i zrobiła pierwsze zdjęcie z naszym skarbem. Po ok 1,5 godz. Przewieźli mnie do pokoju.
W Niemczech na porodówce pokoje są max. dwuosobowe. ( za dopłatą można mieć pokój jednoosobowy lub rodzinny gdzie mąż może być z wami). Zabrali mi małego na wstępne badania. Ja w tym czasie chciałam już wstać bo czułam się całkiem dobrze. (Na Boga! Jakbym w tym momencie wiedziała, że straciłam tyle krwi to w życiu bym nie wstała jeszcze!) Przy pierwszej próbie pójścia do łazienki musiała być moja prowadząca lekarka. ponieważ musiała sprawdzić ilość krwi no i przypilnować, żebym się nie przewróciła.
Całe krocze mnie bolało a robienie siusiu piekło bardzo ( musiałam zostać zacewnikowana po porodzie a do tego byłam szyta ponieważ mój synuś wymyślił sobie, że będzie wychodził z rączką przy główce no i popękałam) Lekarka stwierdziła, że wszystko okay więc poprosiłam męża, żeby pomógł mi się przebrać w koszulę nocną. Ze względu na to, że mój poród był bardzo ekspresowy nie było czasu na przebranie się i musiałam rodzić tak jak dotarłam do szpitala tylko spodnie mi ściągnęli.
Synka dostałam dosyć szybko. Nie wiem może trwało to wszystko 15 min. Wtedy mogłam go po raz pierwszy przystawić do piersi. Do tego przysłali do mnie pielęgniarkę, która mi pokazała jak to robić. Erik jednak przez pierwszy dzień nie bardzo był zainteresowany jedzeniem a do tego za bardzo nie potrafił ciągnąć.
Pokój dzieliłam z jedną bardzo miłą Rosjanką, która od razu zauważyła, że jestem polką i świetnie się dogadywałyśmy. Niestety po południu już wychodziła do domku i zostaliśmy z Erikiem sami. Mąż też pojechał do domu się przespać i zająć naszą sunią, która tak na marginesie obchodziła urodziny :-)

Jak wygląda pokój ?

Ja się szczerze troszkę czułam jak w hotelu. Jak już wspomniałam w pokoje są 2 osobowe. Każdy z nich ma osobną łazienkę z ubikacją (obok są podkłady poporodowe, podpaski i majtki jednorazowe) umywalkę i prysznic. W pokoju znajdziemy orgomną szafę z dwoma sejfami, komodę, przewijak na ścianę ( w przewijaku są pieluszki jednorazowe, pieluchy tetrowe, ręczniki dla dzieci i szpitalne ubranka) stolik i dwa krzesełka gdzie podają śniadanie. Dwa łóżka i dwa stoliczki każdy z oddzielnym telewizorkiem (z okazałym zasobem kanałów)radiem i telefonem, którym można zadzwonić po pielęgniarkę lub ona może zadzwonić do Ciebie. W pokoju mieliśmy duże okna które można było przesłonić pięknymi zasłonami.

Jedzenie w szpitalu.

Jedzenie jak to jedzenie za pyszne to ono nie jest jednak każdego dnia przychodziła do nas pani i zbierała zamówienia co chcemy jeść. Na każdy posiłek były 3 dania do wyboru. Co mnie zaskoczyło to mimo karmienia piersią dostawałam bardzo urozmaicone posiłki. Do tego zarówno gotowane jak i smażone.
Pyszne były śniadania. 2 świeżuteńke bułki, dżemy, masło, jogurt i herbata :-)
Herbatkę można było sobie też w każdej chwili przynieść. Na korytarzu stał stół gdzie były termosy z ciepłymi herbatami (owocowa, zwykła czarna i laktacyjna) do tego za darmo można było wziąć butelki z wodą mineralną (bardzo dobrej firmy) do wyboru gazowana lub nie. 

Pokój dziecięcy.

Jak się chciało wyspać w nocy, pójść pod prysznic albo zjeść spokojnie posiłek można było oddać dziecko do pokoju dziecięcego gdzie zajmowały się nim pielęgniarki.
W pokoju znajdowała się dyżurka, 3 stację do przewijania a przy każdej z nich wszystkie akcesoria do przebierania - pieluchy, myjki do podcierania pupci, ubranka itp. a nad każdym przewijakiem znajdował się grzejnik aby maluszkom nie było zimno. Obok było oddzielne pomieszczenie do karmienia piersią.
Tam znajdowały się dwa fotele bujane specjalne do karmienia, gdzie można było wygodnie usiąść opuścić siedzenie, wyciągnąć nogi. Było tam naprawdę przytulnie wisiał obraz Stanisława Wyspiańskiego "macierzyństwo".
Ja z opieki pielęgniarek skorzystałam tylko raz. Mój syn od początku był przylepką i nie chciał spać w swoim łóżeczku więc już w szpitalu spał ze mną. Kiedy poszłam go na karmić ( nie chciałam przeszkadzać babce, która była ze mną w pokoju) padłam na tym fotelu i pielęgniarka zaproponowała mi abym poszła spać a ona przyniesie mi małego na następne karmienie. Byłam tak wykończona, że się zgodziłam. 

Co jeszcze oferował szpital?

Jeśli się chciało można było dostać do pokoju poduszkę do karmienia.
Jeśli mama się zgodziła dziecko dostawało smoczka. Mam go do dzisiaj kiedyś dodam zdjęcie. 
Jeśli nie chciało się karmić piersią zapewniali zrobione już mleko modyfikowane z hippa i podgrzewacz do butelek.
Dostaliśmy kartę z gratulacjami z podpisem położnej i naszymi pierwszymi zdjęciami.
Do każdego łóżeczka była przyczepiona karteczka z danymi dziecka i drugą identyczną dostaliśmy do ręki. Kiedy się oddawało dziecko do pielęgniarek to jeśli pielęgniarka cię jeszcze nie znała wymagała pokazania tej karteczki zanim oddała dziecko.
Oferowana była również sesja zdjęciowa. Jeśli się zgodziło zdjęcie dziecka było wstawione w galerię noworodkową na internetowej stronie szpitala. Tam zamieszczone były też tylko te dane, które się podało.
Jako prezent od szpitala dostawało się jedno zdjęcie z sesji oraz śliniaczek z wyhaftowanym imieniem dziecka. Za dopłatą (wysoką dopłatą) Można było kupić różne przedmioty jak książkę -album, dodatkowe zdjęcia, zdjęcie na płótnie itp. My kupiliśmy cały pakiet ponieważ i tak chcieliśmy zrobić małemu sesję a tak to sesja była darmowa a płaciło się tylko za przedmioty.

Badania:
Badań nie było dużo. Pierwsze było zaraz po porodzie, kiedy to mi małego na te 15 min zabrali. Mnie badali codziennie. Lekarz przychodził pytał się jak się czuję i sprawdzał jak się goję i jak obkurcza się macica. Mały miał jeszcze badanie i USG bioderek a w dniu wypisu drugą kontrolę lekarską a ja badanie ginekologiczne z wyjaśnieniem wszystkich wskazań.
Po badaniu poszłam się spakować odebrałam wypis, książeczkę zdrowia Erika i moją kartę ciąży i mogliśmy jechać do domu. 
Mimo, iż warunki w szpitalu były bardzo dobre, wspaniała opieka i czułam się naprawdę dobrze to byłam niewiarygodnie szczęśliwa kiedy w końcu byliśmy w domu.

A i nie dodałam, że sala porodowa jest wyposażona w bardzo nowoczesne łóżko, które może zmieniać pozycję, stołek porodowy, piłkę, sznur i jest połączona z pokojem z wanną. Ja niestety nie zdążyłam skorzystać z niczego oprócz łóżka. 

Tu zdjęcie ze strony internetowej kliniki w której rodziłam jak wygląda pokój 


Tylko u mnie na szafeczce nie było misia tylko bałagan ^^ 

niedziela, 27 lipca 2014

Recenzja wkładek laktacyjnych

W mojej prawie 3 miesięcznej karierze w karmieniu piersią wypróbowałam już wiele firm wkładek laktacyjnych. Jako, że należę do bardzo mlecznych mam decydującym kryterium dla mnie jest chłonność ale wszystko po kolei.

1. Pierwsze i zarazem najgorsze są wkładki firmy babylove.

Jest to produkt firmowy niemieckiej drogerii DM.
 Wkładki są sztywne, niedopasujące się do kształtu piersi. Ranty drapią. Bardzo dziwnie chłoną mleko (chłoną tylko przy samej brodawce ) bardzo szybko ma się uczucie, że wkładka jest mokra. Jak się naciśnie na wkładkę to mozna wydusić mleko. Bardzo nieprzyjemne. Producent zapewnia, że są cieńkie, przyjemne do noszenia, nieodznaczające się w staniku i chłonne. No chyba nie bardzo...Nie, Nie, Nie i jeszcze raz nie! Nigdy więcej. Przyznam się, że jedyne wkładki, które wylądowały w koszu. Jedynie cena okay bo troszkę powyżej 1 EUR za 30 szt.

2. Babydream


Produkt firmowy drogerii Rossmann. Muszę powiedzieć, że niestety nie są o wiele lepsze niż babylove.
Jedyna różnica, że aż tak bardzo nie drapią jak wcześniejsze, są grubsze więc lepiej chłonną ale za to są sztywne i wcale niedopasowujące się do kształtu piersi więc i odznaczające się w staniku.   Cena 1,30 EUR 30 szt.

3. NUK
Z NUKa wypróbowałam tylko jeden rodzaj wkładek "Classic". Nie próbowałam innych ponieważ zawiodłam się na tej firmie.

Ach! Cóż ja mogę powiedzieć o NUKu? No nie są złe. Jak się porówna z poprzednimi dwoma to od razu klasa wyżej, Dopasowują się do piersi i nieodznaczają w staniku. Jednak jak dla mnie nie aż tak chłonne bo dosyć szybko miałam przesiąknięte wkładki tak, że czułam nieprzyjemne morko. Dlatego nie kupiłabym ich więcej chyba, że nie znalazłabym innych. Cena 2,30 EUR 36 szt.


4. Philips AVENT na noc i na dzień

Tu przyznam bez bicia, że wkładki są super. Bardzo chłonne, nocne posiadają dwa przylepce więc dobrze się trzymają w staniku. Rzeczywiście wytrzymują całą noc i nie przesiąkają. Jedynie jak dla mnie są dosyć duże i w mniejszym staniku znacząco wystają jednak na noc nadają się bez dwóch zdań. Próbki wkładek dostałam dołączone do laktatora. Niestety nie kupię ich więcej ponieważ szkoda mi pieniędzy. za 20 szt(nocnych) 30 szt(dziennych) płacimy 7 EUR

5.Lansinoh

Te wkładki są jednymi z moich ulubionych. Bardzo chłonne dzięki temu, że działają jak pampersy. Dzięki temu również nie mamy uczucia mokrości. Wytrzymują mi spokojnie całą noc. Dzięki dwóm przylepcom nie przesuwają się w staniku. Idealnie dopasowują się do piersi a co najlepsze - każda wkładka jest pakowana w osobny woreczek dzięki czemu możemy wkładki wrzucić do torby do wózka a one pozostaną sterylne. 
Wkładki kupuje bardzo często i stosuje je jako wkładki na noc. Jedyne minusiki to to, że w mały stanik się nie zmieszczą no i cena 3,50 EUR 24 szt

6. Penaten mama / Johnsons Baby


Te dwa wrzucam do jednego podpunktu ponieważ to dokładnie to samo. 
U mnie w Niemczech kupuje zawsze Penatena. Wkładki dzięki swojemu wygiętemu kształtowi idealnie dopasowują się do piersi. Nie odznaczają się w staniku a do tego są BARDZO chłonne a dzięki zastowanej metodzie jak w pampersach nie ma się uczucia mokrości.
Będąc w Polsce nie mogłam znaleźć penatena dlatego kupiłam Johnsona i okazało się, że to zupełnie to samo! Te wkładki to numer 1 na mojej liście. Cena 3 EUR 30 szt. (jednak bardzo często są w promocji) Niestety nie są najtańsze ale są warte swojej ceny. 

Recenzja laktatora ręcznego Philips AVENT

Jeszcze będąc w ciąży zastanawiałam się jaki kupić laktator. 
Najpierw musiałam podjąć decyzję - ręczny czy elektryczny. Długo nad tym myślałam. Różnica cen jest oczywiście ogromna dlatego też trochę bałam się inwestować w elektryczny ( co jeśli nie będę mogła karmić i laktator okaże się zbędny?) Drugą decydującą kwestią było to, że pokarm zamierzałam odciągać sporadycznie. (Mieszkam za granicą więc nie mam w pobliżu rodziców żeby im czasami podrzucić małego. )

Kiedy już zdecydowałam się więc kupić ręczny zostało pytanie z jakiej firmy.  
Na początku myślałam o Madeli jednak kiedy przeglądałam oferty na Amazonie wpadła mi w oko promocja właśnie Philips AVENT przeceniony z 50 EUR na niecałe 30 EUR. Po chwili wachania zamówiłam. 

Dodatkowo do zestawu dołączona jest mała butelka 120ml ze smoczkiem (do naturalnego karmienia) oraz próbki jednorazowych wkładek ( jedna para na noc, jedna na dzień). 
Producent zapewnia, że można odciągać pokarm w wygodnej pozycji i tak rzeczywiście jest. Nawet jak siedzę lekko odchylona do tyłu to pokarm spływa tam gdzie powinien. Pompowanie też nie  wymaga wiele siły. Nakładka masująca ? Emmm ja tam nie czuję, żeby mi coś pierś masowało.  Ale odciągnięte nie boli. 
Butelka jest bardzo fajna. Smoczek można używać od pierwszych dni życia i ssanie ma przypominać naturalne karmienie. No do tego nie jestem przekonana ponieważ mój Erik z piersi pije bardzo chętnie a z butli nie bardzo. Ale może to ogólnie nie lubi butelek a nie tej konkretnej. 
Wkładki są bardzo duże ale dobrze chłonne jednak za tą cenę wolę sobie kupić inne ( recenzję wkładek na pewno też zrobię) 

Generalnie z laktatora jestem bardzo zadowolona ponieważ świetnie ściąga mleczko a do tego można go rozłożyć na malutkie części i idealnie umyć wszystkie miejsca. 
Muszę przyznać, że laktator nie raz uratował mój tyłek. Pierwszy raz jeszcze w szpitalu jak w 3 dobie po porodzie dostałam nawału mlecznego ( używałam go wtedy parę razy dziennie przez 5 dni) potem w podróży jak przez długi czas nie było żadnego parkingu na autostradzie a mały już był bardzo głodny (więc w ekstremalnych warunkach też się sprawdza) kolejny raz kiedy miałam zmaltretowany sutek,nie dawałam rady karmić z tej piersi i musiałam ściągać. Teraz sprawdza mi się jak mały za długo śpi a mi piersi rozsadza. 
To był dobry wybór! 

Synku! Ty naprawdę jesteś! - Czyli poród i niewiarygodne szczęście.

Kiedy dotarliśmy do szpitala nie byłam w stanie bez przerwy na skurcz powiedzieć pielęgniarce, że CHYBA rodzę. Zabrała ode mnie tylko kartę ciąży i kartę ubezpieczeniową ( bogu dzięki, że wszystkie formalności załatwiłam będąc jeszcze w ciąży). Położna myślała, że przesadzam więc powiedziała, że spokojnie mam się położyć do pokoju do skurczy zrobimy KTG tylko najpierw zobaczy czy już mi się jakieś rozwarcie zrobiło. (teraz opis dosyć niesmaczny ) jak tylko chciała mnie zbadać  wyleciała reszta wód a ona stwierdziła, że mam już 7 cm rozwarcia i szybko na porodówkę i tam już zrobimy KTG. to byała godz. 1:30. poprosiłam tylko męża, żeby napisał mojej mamię smsa, że rodzę. Potem, już większości nie pamiętam oprócz ogromnego bólu. W pewnym momencie poczułam, że muszę przeć i powiedziałam o tym położnej. Ta na mnie nakrzyczała, że broń Boże to jeszcze za wcześnie ale sprawdziła rozwarcie i... "pełne! Niech pani prze".
I w końcu  był!
6 maja 5 dni po terminie 
o 3:45 
na świat przyszedł Erik
52cm i 3250g

Synku! Jesteś! Na prawdę jesteś! Jakiś ty śliczny! Jesteś mój! Zdrowy! Cały!Ericzku Ty masz wszystkie paluszki! Masz rzęski i brewki! Mój mały Książę Ty jesteś idealny !

Poród był ekspresowy od odejścia wód i pierwszych skurczy do czasu kiedy miałam moje szczęście na piersiach minęły zaledwie    2 godz i 45 min. Aż strach przy drugim dziecku! :-)

Jestem mamą! - Czyli jak to się zaczęło.

Chciałam mieć dziecko. Mimo młodego wieku wiedziałam, że w moim życiu czegoś brakuje.
Mój ojciec mawiał, że w pewnym okresie życia kobietom coś w głowie robi "dzyń" i nie potrafią myśleć o niczym innym tylko o dziecku. Pamiętam. Śmiałam się wtedy z niego. do czasu jak w mojej głowie coś zrobiło "dzyń".
Wtedy mieszkałam już 2 lata z moim (jeszcze) narzeczonym. Pewnego dnia nieśmiało podjęłam temat i okazało się, że on również jest gotowy.
Odstawiłam tabletki mieliśmy odczekać trzy miesiące aż oczyści się mój organizm ale los chciał inaczej.

Od razu wiedziałam, że jestem w ciąży. Czułam to. Tak samo byłam przekonana, że noszę pod sercem chłopca. Mieliśmy wybrane imię dla dziewczynki ( zanim zaszłam w ciążę marzyłam o córce - Amelii ).
Kiedy na USG w 21 tyg lekarz potwierdził, że będzie chłopak nie byłam zaskoczona.
Ciąża przebiegała książkowo. W marcu zmieniłam status z panny na mężatkę. Czułam się dobrze aż do ostatniego miesiąca. Wtedy zaczęły się bardzo bolesne skurcze przepowiadające i zaczęło się robić rozwarcie. Przez ostatnie 2 tyg. BIEGAŁAM z rozwarciem na 4 cm. Lekarz za każdym razem Twierdził, że na dniach urodzę. Niestety nie wiadomo dlaczego zwiększyła mi się produkcja hormonu podtrzymującego ciążę i akcje porodowe wyciszały się po paru godzinach. Lekarze twierdzili, że jeszcze jestem przed terminem więc nie robili nic. O losie! Czego ja nie robiłam, żeby już urodzić! Spacery, porządki, mycie okien, bieganie po schodach, "przytulanie" z mężem. NIC!
W końcu przyszedł czas. Tego wieczora wzięłam ciepła kąpiel i  "przytuliliśmy" się  z mężem. Układałam się właśnie w łóżku do snu kiedy poczułam, że dziecko mnie uderzyło - ale bardzo nisko. nagle poczułam parcie na pęcherz i poleciałam do łazienki. coś się ze mnie sączyło ale to nie były siuśki.
Ostrożnie powiedziałam mężowi, że chyba  odchodzą mi wody ale nie jestem pewna. Byłam już zmęczona fałszywymi alarmami więc nie chciałam od razu jechać do szpitala. Wolałam być pewna. to była godz 1 w nocy. W przeciągu 5 min dostałam tak strasznych skurczy, że płakałam z bólu. nie miałam siły sprawdzać czy są regularne ale na pewno były tak często, że nie dałam zejść z 2 piętra bez przystanku na skurcz a nastepny byl zaraz pod klatką przy samochodzie. Całe szczęście, że mąż uparł się jechać ze mną do szpitala bo ja chciałam jeszcze czekać w domu.