Chciałam mieć dziecko. Mimo młodego wieku wiedziałam, że w moim życiu czegoś brakuje.
Mój ojciec mawiał, że w pewnym okresie życia kobietom coś w głowie robi "dzyń" i nie potrafią myśleć o niczym innym tylko o dziecku. Pamiętam. Śmiałam się wtedy z niego. do czasu jak w mojej głowie coś zrobiło "dzyń".
Wtedy mieszkałam już 2 lata z moim (jeszcze) narzeczonym. Pewnego dnia nieśmiało podjęłam temat i okazało się, że on również jest gotowy.
Odstawiłam tabletki mieliśmy odczekać trzy miesiące aż oczyści się mój organizm ale los chciał inaczej.
Od razu wiedziałam, że jestem w ciąży. Czułam to. Tak samo byłam przekonana, że noszę pod sercem chłopca. Mieliśmy wybrane imię dla dziewczynki ( zanim zaszłam w ciążę marzyłam o córce - Amelii ).
Kiedy na USG w 21 tyg lekarz potwierdził, że będzie chłopak nie byłam zaskoczona.
Ciąża przebiegała książkowo. W marcu zmieniłam status z panny na mężatkę. Czułam się dobrze aż do ostatniego miesiąca. Wtedy zaczęły się bardzo bolesne skurcze przepowiadające i zaczęło się robić rozwarcie. Przez ostatnie 2 tyg. BIEGAŁAM z rozwarciem na 4 cm. Lekarz za każdym razem Twierdził, że na dniach urodzę. Niestety nie wiadomo dlaczego zwiększyła mi się produkcja hormonu podtrzymującego ciążę i akcje porodowe wyciszały się po paru godzinach. Lekarze twierdzili, że jeszcze jestem przed terminem więc nie robili nic. O losie! Czego ja nie robiłam, żeby już urodzić! Spacery, porządki, mycie okien, bieganie po schodach, "przytulanie" z mężem. NIC!
W końcu przyszedł czas. Tego wieczora wzięłam ciepła kąpiel i "przytuliliśmy" się z mężem. Układałam się właśnie w łóżku do snu kiedy poczułam, że dziecko mnie uderzyło - ale bardzo nisko. nagle poczułam parcie na pęcherz i poleciałam do łazienki. coś się ze mnie sączyło ale to nie były siuśki.
Ostrożnie powiedziałam mężowi, że chyba odchodzą mi wody ale nie jestem pewna. Byłam już zmęczona fałszywymi alarmami więc nie chciałam od razu jechać do szpitala. Wolałam być pewna. to była godz 1 w nocy. W przeciągu 5 min dostałam tak strasznych skurczy, że płakałam z bólu. nie miałam siły sprawdzać czy są regularne ale na pewno były tak często, że nie dałam zejść z 2 piętra bez przystanku na skurcz a nastepny byl zaraz pod klatką przy samochodzie. Całe szczęście, że mąż uparł się jechać ze mną do szpitala bo ja chciałam jeszcze czekać w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz