poniedziałek, 4 maja 2015

Ząbkująca Majówka

Coś w tym roku majówka się nam nie udała. Nie dość, że pogoda deszczowa i zimno to jeszcze mój syn dostarczył nam dodatkowych atrakcji...

Piątkowy dzień rozpoczął się jak zwykle o 6:30 ale nie od uśmiechu a od skwaszonej miny. Ahhh jak ja kocham takie poranki ! Nie ma co.  Świat się śmieje. Męża nie dało się wygonić z łóżka więc zostało tylko ubrać marudę i iść z nim do dużego pokoju. 
Zwykle nie pijam kawy. Jestem zwolenniczką herbaty. Jednak tego ranka  żadna z posiadanych przeze mnie herbat nie dała by rady pobudzić mojego krążenia tak jak kawa. 
Poruszanie sie po kuchni było o tyle utrudnione, że na spodniach od piżamy wisiał mały kleszcz. 
Nie będę opisywać co dokładne robiliśmy. Niech wystarczy wam informacja, że na ten dzień było zaplanowane spotkanie z teściową, która doprowadziła mnie do wewnętrznego szału. Wiele kosztowało mnie nieuzewnętrznienie go biorąc pod uwagę, że miałam koło siebie marudząco-stękający dziecko. 

Nie wiem dokładnie co się działo w nocy. Czyłam się jak na haju. Sny przeplatały się z rzeczywistością. 30 min spania, mizianie Erika, 30 min spania cycuś. 20 min spania, syrop. Spanie, pierś, kręcenie, stękanie, popłakiwanie. Wołanie o pomoc? Nie to ja. Chyba śniło mi się, że mrówki uprowadziły mi syna do mrowiska. Musiałam go wydostać i już wchodzę miedzy miliardy czarnych... Płacz. Cycuś. Pobudka.  Co!? Już rano. 
Poranek wyglądał tak samo jak poprzedni. Chyba tylko wolniej szlam do kuchni i głośniej szurałam kapciami. 
Ten dzień był najgorszy. Eri co chwile wybuchał płaczem.  Nieopanowanym, pełnym żalu. Właśnie tak płacze kiedy coś go boli. Oglądaliśmy na laptopie piosenki dla dzieci. Mój synuś skupiony. Nagły pisk. Palec do buzi i płacz. 
Wychodził ząb. Druga górna jedynka.  
Ten dzień był wyjęty z życiorysu. Tylko wymienialiśmy sie z mężem noszeniem, przytulaniem, śpiewaniem i uspakajaniem. Drzemki? Jakiś żart. Po 30 minutach obudził sie oczywiście z płaczem. Kiedy poszedł spać o 19 długo sie nie nacieszyłam. Zdążyłam nalać sobie pepsi i już usłyszałam krzyk. 
No cóż wieczór spędziłam wiec z dzieckiem na klacie 
Żal mi go było bardzo. Ale nic więcej nie migłam zrobić jak być przy nim i od czasu do czasu podać coś przeciwbólowego. Przed snem zayważyłam, że już ponad połowa sęba jest poza dziąsłem. 
Niedziela minęła na marudzeniu. Trochę popłakiwała ale było lepiej. W końcu. Kiedy przyszedł czas na sen...


Hurra!!! Zwycięstwo!!! Cały ząbek wyszedł a uśmiech, którego nie widziałam prawie cały weekend zagościł na buzi mojego synka.  

To nic, że to był już teepee time :-) bawiliśmy sie i śmialiśmy do późnego wieczora (21;-)) świętując nowy ząbek. A mój Eri zasnal w mig dając sie mamie w końcu wyspać ;-)


Tak. Jedynki górne to zdecydowanie najgorsze zębiska u nas. Przy pierwszej też były przeboje. Teraz czekamy na drugą górną dwójkę. Oby wyszła tak mimochodem jak i pierwsza. 

PS. Jeszcze tylko dwa dni i świętujemy pierwsze urodzinki. Impreza w sobotę. 
Mam nadzieję, że znajdę czas aby zfać relację :-) 

piątek, 3 kwietnia 2015

Wolny wieczór dla mamy?

Chyba należałoby zacząć od tego, że codziennie, kiedy uśpię w końcu małego,zmęczona po całym dniu, marzę tylko o tym aby wziąć w rękę książkę i zrelaksować się pijąc ciepłą(!!)herbatkę. 
Nie jestem jednak tylko mamą ale również żoną więc gdy mamy czas tylko we dwoje wypadałoby chociaż razem obejżeć film. Czasem mam na to ochotę ale przeważnie chciałabym posłuchuchać ciszy. 
Raz na jakiś czas przychodzi taki dzień kiedy mój B.  Melduje mi, że wychodzi wieczorem z kumplami. Za każdym razem tłumaczy się " ale wyjdę dopiero o 21. Nie będzie ci przykro?" "Chętnie bym spędziła z tobą wieczór, ale rozumiem, że chcesz sie spotkać, z przyjaciółmi. Idź i baw się dobrze"- odpowiadam i uśmiecham się. W myślach tylko zacieram ręce! Nikt nie bedzie się do mnie odzywał. Nikt nie bedzie nic chciał   Tylko ja, książka, herbata i kanapa.  
Nie zrozumcie mnie źle. Ja bardzo kocham mojego męża aczkolwiek nie jest on o wiele mniej absorbujący od mojego Erika ;-)
Tak. Tylko jak to zwykle bywa nic nie idzie tak jak powinno być. Ostatnim razem przyszykowałam sobie już moją bazę i... Płacz płynący z niani elektronicznej.  No nie... I tak co 10-15 min. Po czwartej pobudce zrezygnowałam z wieczoru. 
Położyłam sie koło mojego dziecka i zasnęłam. Przynajmniej obudziłam się wyspana. 
A wczoraj ? Wczoraj wszystko było przeciwko mnie. Położyłam spac moje dziecko. Zasnął ale po 20 min sie obudził i ani myślał spać! Wzięłam go wiec do pokoju. Biegał jeszcze z 1,5 godz. Potem 20 min ponownego usypiania. Ale pocieszałam sie w myślach, że zaraz zostanę sama w domu. 
Gdy wyszłam z sypialni, zastałam mojego B. W samych gatkach na kanapie mimo, że zaraz miał wychodzić. 
-"nigdzie nie idę... Oni zmienili plany i zamiast do kina chcą iść do baru a ja na to nie mam ochoty.  Ale możemy razem coś obejżeć...." 
I gadał, gadał, gadał :-P 
A kiedy zasnął a ja chwyciłam za książkę odezwała się niania... 


PS. Przy okazji się pochwale, że mój Eri  zaczyna chodzić i sam stać. 


wtorek, 24 marca 2015

Za 1,5 miesiąca roczek !

Ze względu na to, że roczek zbliża się ogromnymi krokami napadają mnie fale wspomnień które powodują, że ryczę ze wzruszenia jak nienormalna!
Pierwsze zdjęcia z USG, zdjęcia z porodówki. Pierwsze nieudolne karmienia. Teraz karmie juz ponad 10,5 miesiąca. I ja i Eri potrafimy to zrobić w nocy nie otwierając nawet oka. Na początku to nie było takie oczywiste i łatwe. 
Pamiętam jego zaciśnięte piąstki. Teraz te paluszki są tak sprawne. Badają świat. Erik pokazuje w książeczkach na obrazki oczekując wyjaśnienia co to jest. Sam odwraca kartki, próbuje łączyć klocki bo rozłączanie ma opanowane do perfekcji 
Wrzuca rożne przedmioty w dziurki i próbuje rozpracować sorter czasem mawet mu sie udaje jak weźmie odpowiedni klocek 
Jestem z niego taka dumna!
Pamietam jak każdy ruch był dla niego wyzwaniem. Nawet odwrócenie główki na drugą stronę trzeba było zrobić z przystankiem. Teraz mimo, że jeszcze sam nie chodzi za to trzymając sie nawet jednym paluszkiem wiszącej koszuli biega jak szalony. Kiedy raczkuje to trudno czasem go dogonić. A nasza sunia już z trudem ucieka. 
To prawdziwy mężczyzna, który uwielbia samochody:-) 
I do tego nadal straszny łobuz :-) 
Pójdzie wszędzie tam gdzie niewolno. Jak mu powiem " nie wolno" to kręci głową i się śmieje. 
Ściąga pranie z suszarki a kiedy wszystko pozrzuca chodzi po pokoju trxymając się suszarki.  
Biedna Lilli musi przed nim uciekać bo ciągnie ją za włosy. 
Nadal jest niejadkiem imię jakiegoś czasu wyciąga z buzi wszystko co do niej włożę. Oprócz mleka. Cycosz z niego niesamowity i z odstąpieniem od piersi bedzie ogromny problem. 



Operator pilota :-) 


Wchodzenie na kanapę zajmuje mu sekundę.  A ja patrzeć nie mogę ! 
Jeden z naszych dwóch pchaczy :-) 
A tu moj "aniołek" o 5 rano po 2 godzinnej przerwie od spania :-)

Jednak bez niego było by mi strasznie nudno. 

Ostatnio jest z nim cieżko ponieważ przebijają się nam zęby. Tzn. Są wystające i białe ale nadal pod dziaslem. Dwie górne jedynki dwie górne dwójki i jedna dolna dwójka. Dlatego mama ostatnio wyglada jak zombie :-) 


Niewózkowy Erik

Zrobiło się ciepło, słoneczko świeci więc na spacerach spotykamy coraz więcej mamuś dumnie pchających wózki z uśmiechniętymi bądź śpiącymi pociechami. Ach! Aż mnie zazdrość ściska.  Będąc w ciąży bardzo wcześnie zakupiłam wózek nie wierząc w zabobony. Piękny z białą budą w czarne kropki. Dzidziuś urodził się zdrowy lecz chyba jednak jakaś klątwa na nas padła ponieważ Eri NIENAWIDZI wózka. 
Ach jak ja sobie wyobrażałam spacerki. Pięknie ubrana mama, dziecko śpiące w w wózeczku. Mama siedzi na ławeczce i czyta książkę. Noo taaak. Oczywiście to tak nie wyglądało. Pomijając, że pierwszą książkę po porodzie przeczytałam kiedy mały skończył 10 miesięcy ;-) 
Wracając do spacerów to był horror.
Przeważnie biegłam na zakupy szybko a i tak wracałam biegiem z drącym się dzieckiem. Od czasu do czasu udało sie go uśpić w wózku ale spał 20 i dalej dawał koncert. Szybko zrezygnowaliśmy z gondoli i kiedy Eri miał niecałe 2 miesiące przeprowadziłam go do fotelika. 
Tak był w miarę zadowolony i o ile nasze wyjście nie trwało dluzej niz godzinę to siedział grzecznie. Ale skończyły sie i te czasy. Eri nawet w foteliku wrzeszczał wiec kiedy skończył 5 miesięcy zdecydowałam sie w końcu na chustę. 
To był strzał w 10! Moj ruchliwy chochlik w chuście siedział jak taki króliczek :-) 
Do dziś się chustujemy i tak potrafi wysiedzieć i 2 a pare razy zdażyło sie ze i 3 godz.

W miedzy czasie próbowałam ze spacerówką. Wózek miałam 2w1 wiec znów mój wózeczek urzekł mnie swą urodą. Mojego dziecka nie zachwycił.  Na wyprawy ze spacerówką decyduje się tylko jak idzie z nami mąż. Trzeba być nastawionym na to, że trzeba go będzie nieść na rękach. I to większą cześć czasu. 
Koleżanki kupują nowe wózki czego ogromnie zazdroszczę a ja? Chyba będę musiała sie rozejrzeć za nosidłem na lato bo w chuście i ja i moj syn sie zapocimy. 

Ostatnio wypad z wózkiem był nawet całkiem całkiem co mnie natchnęło nadzieją. Erik pospał nawet godzinkę. 
Ale smutna rzeczywistość wróciła juz kolejnego dnia kiedy znowu 80% spaceru moj syn spędził poza wózkiem 
 

A tu pare pięknych chwil w wózeczku. 
Eri w kawiarni studiuje menu 


Aniołek :-)